19.05.2023 Łucja Jelonek Udostępnij: fot. Getty Images / Frank Herholdt Obawiasz się, że twój partner już cię nie kocha? Prezentujemy sześć oznak, które wyraźnie na to wskazują i podpowiadamy, jak sobie z tym poradzić. W tym artykule: Nie interesuje się tobą i twoimi sprawami Spędzacie mniej czasu razem Nie jest czuły i nie komplementuje cię
A co z tą przeprowadzką do drugiego pokoju,czyj to był pomysł.U mnie mąz nie spał w sypialni już przed wakacjami a dopiero w październiku powiedział że mnie nie kocha.Jak się tak czasem zastanawiam to widzę jakieś oznaki że mogło coś się dziać wcześniej.Ale nie zwracałam na to uwagi.Wiem że powinno się w takiej sytuacji
Wyjaśnił, że jest mu ze mną dobrze, czuje się przy mnie szczęśliwy, ale żadnej swojej poprzedniej partnerce nie powiedział „kocham cię”, więc nie wie, czy w ogóle potrafi kochać. Zaskoczyło mnie to i zraniło. Wiem oczywiście, że nie chodzi o słowa, ale o gesty, ale nie ukrywam, że czasem po prostu chciałabym usłyszeć
Uwielbiałam jego głos, sposób w jaki się do mnie zwracał, kiedy miał na mnie ochotę albo kiedy po prostu był ciekaw mojego zdania. Bo, wierzcie lub nie, poza seksem łączyło nas jeszcze wiele innych rzeczy, może nawet dużo ważniejszych – dobrze się rozumieliśmy, bawiły nas te same rzeczy. I tak, powiedział, że mnie kocha.
Kiedyś właśnie powiedział że w ogóle nie daje sobie z tym rady Może gdyby miał swoje zajęcia to byłoby inaczej Nie wierzę że on mnie kocha Regulamin;
Nigdy też nie powiedział, że mnie kocha. Ciekawe czy odrobiłby lekcję, gdyby żył dzisiaj, ale być może ja bym umiała mu to powiedzieć, bo to nie ma co innych rozliczać - przyznała.
mam nadzieję ,że mu troche zalezy choc twierdzi ze kocha mnie jak siostre i na tą chwilę nie widzi szans na ratowanie związku - też tak powiedział u psychologa! dziewczyny z Waszego doświadczenia i opowieści udzielcie mi wskazówek co dalej i jak mam postepować aby Go odzyskać..
2RNJ. fot. Adobe Stock Jestem osobą samotną… Boję się, gdy o tym myślę. Mam czterdzieści pięć lat, spośród bliskich nikt mi już nie został. Rodzice nie żyją, z mężem rozstałam się dwa lata temu, a dzieci niestety nie mieliśmy. Początkowo samotność mi nie doskwierała. Po burzliwym związku czerpałam radość ze spokoju, jaki mnie otaczał Cieszyłam się możliwością odpoczynku po pracy, przeczytania ciekawej książki czy pójścia do kina na taki film, na jaki akurat ja mam ochotę. Z czasem jednak ten poukładany schemat i brak sensu w życiu zaczęły mi przeszkadzać. Praca dawała mi komfort finansowy, ale ja chciałam robić coś więcej. Chciałam czuć się potrzebna! Wolontariat znalazł mnie sam. Jedno ogłoszenie i już byłam zapisana na kurs. Wybrałam hospicjum. Czułam, że właśnie tam odnajdę to, czego szukam. Rodziców straciłam bardzo wcześnie. Ojciec zginął w wypadku, gdy miałam dwanaście lat, a mama zmarła na raka w moje dwudzieste trzecie urodziny… Nie byłam wtedy przy niej. Zdawałam egzaminy na studiach. Wcześniej chciałam przerwać naukę i wrócić do rodzinnego miasta, by zaopiekować się mamą, ona się nie zgodziła. Bardzo chciała zobaczyć mój dyplom. Nie zdążyła… Nie pomogłam mamie, ale mogę pomóc innym. Praca wolontariusza pochłonęła mnie bez reszty Każdą wolną chwilę spędzałam w hospicjum. Wielu moich współpracowników nie wytrzymało, odeszli przerażeni ogromem cierpienia, bólu i samotności. Ja nie patrzyłam na pacjentów w ten sposób. Starałam się w każdym z nich zobaczyć człowieka, który jest wyjątkowy. Pomagałam personelowi, jak mogłam i umiałam, nie bałam się ciężkiej pracy. Po kilku miesiącach znalazłam jednak swoje powołanie. Rozmowę. To zadziwiające, jak bardzo ludzie potrzebują po prostu się wygadać. Słuchałam godzinami opowieści i historii całego życia. Niektórzy żalili się, inni chwalili dziećmi, wnukami, jeszcze inni pytali o radę. Dzięki tym rozmowom wiele się nauczyłam i zrozumiałam, co naprawdę w życiu jest ważne. Tak właśnie poznałam Krystynę. Zaprzyjaźniłyśmy się, choć dzieliła nas spora różnica wieku. Była przemiłą staruszką, która pomimo choroby emanowała pozytywną energią, spokojem i takim ciepłem, że przebywanie w jej obecności było czystą przyjemnością. – Nic podobnego! – stwierdziła, kiedy podzieliłam się z nią swoimi spostrzeżeniami. – To ty rozsiewasz wokół siebie aurę dobroci. Sama nie wiem, jak to się dzieje, że opowiadam ci tak wiele ze swojego życia. Zazwyczaj tego nie robię… A Krysia miała o czym opowiadać. Historia jej życia jest jak wielka i smutna księga. Śmierć rodziców, dom dziecka, bieda, samotność, kilka nieudanych związków… – Czas leczy rany, ale śmierć dziecka po tylu nieudanych próbach zajścia w ciążę to przeżycie najgorsze. Zwłaszcza że przechodziłam przez to sama… – zwierzyła mi się kiedyś.– Sama?! A twój mąż? Nie było go? – zdziwiłam się – Był. Zawsze z boku. Nigdy nie okazał emocji… Jakby go to nie obchodziło – zamyśliła się. – Co ty mówisz! Przecież odwiedza cię codziennie. Musi cię bardzo kochać, Krysiu. Widać to po nim! – sprzeciwiłam się. – Może i kocha. Ale wiesz… nigdy mi tego nie powiedział. Przez tyle lat. Nigdy mnie nie przytulił, kiedy najbardziej tego potrzebowałam, nie pocieszył. Był taki nieczuły. Bardzo mi brakowało jakiegokolwiek zainteresowania z jego strony. – Mężczyźni czasami nie potrafią okazywać uczuć. Niektórzy tak byli wychowani, inni uznają to za okaz słabości, czasami się wstydzą – tłumaczyłam jej. – Tak, to pewnie skutek surowego wojskowego wychowania, ale czy ty wiesz, jak to bardzo boli kobietę? Gdyby nie przysięga, którą uważam za świętą, to nie wiem, czy nie odeszłabym od niego. Nie pił, nie bił, uczciwie pracował, a ja rozważałam ucieczkę od Tadeusza. Czy to nie dziwne? Chciałam go zostawić, bo nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha i że jestem dla niego całym światem… Sentymentalne bzdury starej babki, co? – Nie, to nie są bzdury. Wiele małżeństw się rozpada z tego powodu – zamyśliłam się. – Każdy potrzebuje miłości. – Chciałabym, żeby choć raz przed śmiercią usłyszeć od Tadeusza, że mnie kocha. Wyobrażam sobie, jak mnie obejmuje… i całuje – rozmarzyła się. – Wtedy poczułabym, że to moje życie miało jakiś sens. Bardzo przeżyłam tę rozmowę z Krysią i postanowiłam porozmawiać z jej mężem Następnego dnia, gdy wychodził, złapałam go za rękę i opowiedziałam o marzeniu Krysi. Był bardzo zmieszany. – Ale przecież to oczywiste, że ją… no wie pani! Co ta Krystyna wymyśliła… Ja nie potrafię o tym mówić! Przecież bym nie był z nią tyle lat, nie przychodziłbym tu, gdybym… no… – szukał słów, wreszcie machnął ręką i szybko odszedł. Po kilku dniach zdarzyło się coś niezwykłego. Kiedy wychodziłam wieczorem z hospicjum, spotkałam pana Tadeusza. Wcisnął mi w rękę kopertę. – Proszę to przeczytać Krysi. Pani będzie łatwiej. Ja jakoś nie potrafię się otworzyć, mimo wszystko… Może kiedyś… Oddalił się szybko, chcąc uniknąć jakichkolwiek pytań. Wróciłam więc do Krysi i spełniłam jego był najpiękniejszy list miłosny, jaki czytałam. Płakałyśmy obie nad uczuciami i emocjami, które Tadeusz przelał na papier. Zazdrościłam jej, że ma kogoś takiego u swego boku. To wielki skarb. Może nie potrafił tego nigdy okazać, ale kochał Krystynę nad życie. – Zadzwonię do niego – powiedziała cicho, a ja wyszłam, zostawiając ją samą. Na drugi dzień pielęgniarka przekazała mi smutną wiadomość. – Nad ranem odeszła Krysia… – Nie! Akurat dziś? Boże, była sama… A tak chciała, żeby… – byłam bliska łez.– Ależ skąd! Całą noc był przy niej mąż. Zmarła w jego objęciach… Musieli się bardzo kochać. A jednak, spełniło się ostatnie marzenie pani Krysi. Czytaj więcej prawdziwych historii:Wszystkie małżeństwa w mojej rodzinie się rozpadają. Boję się, że to klątwaPrzez pragnienie macierzyństwa, prawie zniszczyłam własne małżeństwoMój ojciec to zwykła szuja. Zostawił nas, a potem drugą rodzinęJestem chorobliwie zazdrosna o byłą mojego faceta. On mówi, że to tylko przyjaźńCórki traktowały mnie jak służącą, a ja zaniedbałam przez to męża
Witam. Nie wiem czy to coś da, nie wiem czy warto jeszcze, nie wiem co zrobić. Z moją żoną jesteśmy razem ponad 8 lat, od 9 miesięcy jesteśmy małżeństwem, mamy 5 letnią córkę. Od jakiegoś czasu była dla mnie zimna, oschła, więc zapytałem o co chodzi. I ona pękła. Powiedziała, że mnie nie kocha, że już od dawna bije się z tymi myślami, że nawet przed ślubem, że myślała, że ślub coś zmieni. Mówi, że nie zmienił. Nie nienawidzi mnie, nie zdradziła mnie, ja jej też. Ona chce po prostu zostać sama. A na mnie to podziałało jak kubeł zimnej wody. Uświadomiłem sobie jak bardzo ją kocham, jak bardzo nie wyobrażam sobie życia bez niej. Uświadomiło mi jak bardzo nie dbałem o ten związek, jaki byłem dla niej niedobry, nie byłem wsparciem, nie byłem przyjacielem. Myślałem, ze jej miłość to pewnik, że ona mi się należy, nie pielęgnowałem jej, wręcz przeciwnie. Przypominają mi się momenty, gdzie wiem, ze ona starała mi się uświadomić, ze ona błądzi, że szuka, że nie wie co dalej, ale ja to bagatelizowałem. Mówi, że gdyby nie córka już dawno by mnie zostawiła. Nie wyrzuca mnie z domu, pozostawiła tą decyzję mi, ale jasno daje do zrozumienia, że ona już nie potrafi ze mną być. A po tych ciężkich słowach (nie kocham było najłagodniejszym), przeszedłem katharsis. Nagle wszystko dla mnie stało się jasne - co robiłem źle, jak powienienem. Mam potrzebę przelać to na nią, pokazać, że jeszcze może być inaczej, chcę ją kochać, chcę ją objąć. Proszę o szansę, ale ona mówi tylko, ze nie potrafi, ze musiałaby się zmuszać. Nie chcę żeby się zmuszała, nie wymagam nawet, ze nagle zacznie mnie kochać. Chciałbym żeby dała spróbować, chciałbym zbudować to od początku, od pierwszej cegiełki. Chcę najpierw zostać jej kumplem, potem przyjaceielem, a potem... nie potrafię myśleć tak daleko, chcę być z nią, kocham ją nad życie. Nie jem, nie śpię. Co zrobić? Czy w takiej sytuacji jest szansa na rozbudzenie uczucia? Ono w niej kiedyś było, wiem, że ona mnie kochała nad życie i ten jej opór jest dla mnie bardzo niepokojący. Nie dbałem o to... Czy jest jeszcze szansa? Rozmawiamy niby normalnie, staram się już o tym nie mówić, bo kończy się płaczem i zawsze tymi samymi słowami. Ale minął dopiero tydzień, to świeże, chcę pokazać, że może być inaczej, delikatnie, codziennymi sprawami. Czy jest szansa, że coś z tego może jeszcze być? A może powinienem jej dać spokój, wyprowadzić się? Ale jest jeszcze córka....... Jak ona to zrozumie. Nie chcę tego kocham je obie nad życie.
Czy twój partner powiedział ci, że cię kocha i nie wiedząc, dlaczego zniknął z twojego życia? Mówimy ci, co mogło się wydarzyć, że się odsunął. Nie może być nic gorszego niż oglądanie faceta przez tygodnie lub miesiące, a potem pewnego dnia nagle znika. Połączenia przerywają się, sms-y są rzadsze i prawie nigdy go nie widzisz. Kiedy wszystko idzie dobrze, wszystko się zatrzymuje i go nie ma. Kiedy tak się dzieje, naszą pierwszą reakcją jest chęć poznania przyczyny. Chcemy powodów; chcemy o tym porozmawiać, abyśmy mogli to lepiej zrozumieć. Kiedy już to wiesz, możesz przejść dalej. Dlaczego zniknął? Po pierwsze, kluczem jest ustalenie przyczyny jego nagłego zniknięcia. Czy przez jakiś czas powoli ułatwiał kontakt z tobą, stopniowo znikając z twojego życia? A może pojawił się znikąd, bez ostrzeżenia? Może być wiele różnych powodów, dla których pozostawił cię na haju i wysuszeniu. Możesz obawiać się zaangażowania. Mogą za bardzo lubić samotność i nie chcą z tego rezygnować. Czasami mężczyźni lubią być singlami, więc czują, że najlepiej wykorzystują swoją młodość. Mogą nie chcieć czuć się związani lub uwięzieni w związku, więc postanowili trochę się wycofać. A może jest możliwe, że im bardziej się do ciebie zbliżał, jej naturalną reakcją było odejście i zabezpieczenie się przed obawą, że na dłuższą metę może się zranić. Być może czuł się nieswojo, rozmawiając z tobą o czymś, więc jego instynktowna reakcja polegała na odepchnięciu cię. Czy byłeś zraniony w przeszłości? Czy jesteś gotowy na związek? Boisz się długoterminowego zaangażowania? To są wszystkie pytania, które powinieneś sobie zadać. Jest to z pewnością powód, który może wyjaśnić ich zniknięcie, ale jesteś jedyną osobą, która będzie miała najlepszy pomysł, jeśli tak jest. Może nie lubić cię tak bardzo, jak powinien. Brzmi szorstko i tak jest, ale nie ma to z tobą nic wspólnego. Z jakiegoś powodu, mógł zdać sobie sprawę, że nie lubi cię tak bardzo, jak na początku myślał. Może spotkałeś kogoś innego lub zdałeś sobie sprawę, że na dłuższą metę nic się nie dzieje i po prostu zniknąłeś. Często zrywanie z dziewczynami to rozmowa, której faceci się boją, więc chcą pójść na łatwiznę i całkowicie uniknąć tematu. Chcą iść dalej, a czasami mogą nie wiedzieć dokładnie, dlaczego nie są już zadowoleni ze swojego związku. Nie chcą przyznać, że nie znają wszystkich odpowiedzi, więc po prostu zostaw rzeczy bez odpowiedzi. Mógł zauważyć, że zaczynasz okazywać większe zainteresowanie, a on sam stracił zainteresowanie. Być może był przytłoczony takim zainteresowaniem. Musisz komunikować się jako ktoś z mocnej strony, więc jasno zaznacz, że go lubisz, ale nie jesteś przygotowany na siedzenie i czekanie, chyba że czują do ciebie to samo. Gdy tylko ktoś pomyśli, że jesteś nieruchomy, zdejmuje nogę z pedału. Zaczynają zakładać, że zawsze tam będziesz, cokolwiek się stanie, i wtedy przestają gonić i zaczynają znikać. Treść artykułu jest zgodna z naszymi zasadami etyka redakcyjna. Aby zgłosić błąd, kliknij tutaj.
Mąż powiedział, że już mnie nie kocha — to był dla mnie cios! – Magda M. Byliśmy razem przez dziewięć lat. Nie będę zaprzeczać – sprzeczaliśmy się jak w każdym zdrowym związku. Nie przypuszczałam jednak, że kiedyś usłyszę od niego takie słowa. Albo może, nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mogłabym kiedykolwiek usłyszeć to, że mąż mnie już nie kocha. Kiedy mąż powiedział, że już mnie nie kocha — to był dla mnie cios! Z początku nie wiedziałam jak zareagować. Ostatecznie podziękowałam mu za jego szczerość. Mogłam się domyślić, że mnie już nie kocha od dłuższego czasu, ale chciałam mieć nadzieję, że mimo wszystko jest dobrze i po prostu nie potrafi okazać mi swoich uczuć, ani ich wypowiedzieć. Nie potrafi tego zrobić, bo wielokrotnie wcześniej zawiodłam jego zaufanie. Mąż mnie już nie kocha! A ja kochałam go naprawdę… Ja często zapewniałam go o moich uczuciach względem niego, ale on nie potrafił określić swoich uczuć. Wręcz unikał rozmów na ten trudny dla niego temat. W końcu zdobył się na odwagę i powiedział, że już mnie nie kocha. Czułam smutek, nie wiedziałam jak zareagować. A tak naparwdę tyle róznych emocji w moim ciele, które robiły jeden wielki chaos, którego nie potrafiłam ogarnąć. Miałam bardzo zmieszane uczucia, sama nie wiedziałam i nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na pytania: czy ja to jeszcze chce naprawiać, czy jest w ogóle sens? Przecież powiedział mi wyraźnie „nie kocham cię”. Wiem, że nie mogę zmienić już jego uczuć. Nie mam wpływu na to co on myśli i czuje, ale mam wpływ na siebie. On chce rozwodu Oznajmił mi, że chce ode mnie odejść. Wiele okoliczności miało na to wpływ, że przestał mnie kochać. Na początku nie chciałam mu dać rozwodu — mamy razem wspaniałą córeczkę i nie chciałam rozbijać naszej rodziny. Ale z drugiej strony po co żyć mam z człowiekiem, który męczyłby się tylko moją obecnością. Dlatego tak – dam mu upragnioną wolność — niech jest szczęśliwy. Nie będę i nie chcę na siłę mieć – pełną rodzinę. Bo tak wypada, bo wszysycy tak mają. Poskładałam puzzle do kupy – teraz sama chce rozwodu Jak wspominałam wcześniej, wielokrotnie sprzeczałam się ze swoim mężem, czasem nawet tak bardzo, że wyprowadzał się na jakiś czas. Później wracał i próbowaliśmy wszystko naprawiać. Z pozoru nawet nam się to udawało, wszyscy odbierali nas jako kochającą się parę. A jak to wyglądało naprawdę i z jakimi uczuciami ja się zmagałam — to tylko ja wiem. Poskładałam puzzle do kupy i uświadomiłam sobie, że jemu nigdy tak naprawdę nie zależało na mnie. Nigdy mnie niczym nie chciał zaskoczyć, nie sprawiał mi niespodzianek, nie podejmował żadnej inicjatywy (żeby wyjść na spacer, randkę, czy wyjechać gdzieś na wspólne wakacje) – to ja te rzeczy ogarniałam, żeby ten związek „żył”. Tak naprawdę nie pamiętam nawet, kiedy on mnie przytulił, chwycił za rękę, kiedy tak naprawdę zawalczył o mnie — jak facet walczy o kobietę! Każda kobieta przecież chce czuć się wyjątkowo. Ja nie pamiętam, żebym tak kiedykolwiek czuła się przy nim. Wiem to smutne. Gdy sobie to wszystko uświadomiłam, poskładałam puzzle do kupy – teraz sama chce rozwodu. Zasługuje na prawdziwą miłość Znam swoją wartość. Zasługuje na prawdziwą miłość,. Zasługuje na wsparcie, którego w tamtym związku nie mogłam otrzymać. Teraz szczerze pragnę zawalczyć o siebie! Przecież jest jedno życie. Czy tak wiele chcę od życia — być po prostu szczęśliwa? Dostrzegłam że moja wartość i pewność siebie spadła, właśnie dlatego, że tkwiłam w takim związku. Z perspektywy czasu cieszę się, że usłyszałam te słowa od niego. Pewnie z wygody nawet nie chciałabym znaleźć czasu na taką refleksję o swoim życiu. Nie będę kłamać, to wszystko jest dla mnie trudne — ale cieszę się, że otworzyłam oczy i zaczynam nowy rozdział w moim życiu. Jestem młodą matką teraz już samotną. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze kogoś spotkam, ale wiem, że już nigdy nie dopuszczę do tego, by ktokolwiek traktował mnie w ten sposób. Teraz wiem jak powinien wyglądać normalny związek. Jak powinno okazywać się uczucia względem siebie. Teraz wiem, że nie muszę tylko dawać — ale sama mam prawo brać pełnymi garściami. Zasługuje na to! Mogłabym się załamać po takiej wiadomości od męża. Nie ma chyba nic gorszego jak usłyszeć takie słowa. Przecież przekreśla całe nasze wspólne lata. Mogłabym, ale nie chce. Jestem przekonana, że wszystko robiłam, by budować naszą relację. Ale widocznie robiłam to na siłę – bo tylko ja chciałam budować. Teraz pora zadbać o siebie. Pora na to, bym zajęła się sobą i odbudowała swoją pewność siebie, bo swoją wartość znam. Zostawię Was z moją perspektywą: „Kiedy życie daje Ci cytryny, rób z nich lemoniadę!” Była to historia Magdy M. ❤️ Przeczytaj również: 7 Nawyków, które szkodzą związkom Co myśli facet po kłótni Czy to koniec związku? Czego kobieta szuka u partnera? Czy powinnam od niego odejść?
założyłam tu konto specjalnie po to, żeby się Was poradzić. Nigdy w życiu bym siebie o coś takiego nie podejrzewała,zawsze mnie śmieszyło proszenie się o radę na jakiś forach, a już zwłaszcza, jeśli idzie o związki, ale... Byliśmy razem ponad 5 lat. Jestem realistką, a raczej byłam; nigdy nie mówiłam 'na zawsze', 'do końca życia', chociaż bardzo chciałam i on o tym wiedział. Za dużo się stało w moim życiu, żeby tak po prostu kogoś kochać. A jednak - 5 lat byliśmy szczęśliwi. Idealnie do siebie pasowaliśmy. Jasne, że były lepsze i gorsze dni; zdarzało mi się być furiatką, wszystkiego musiałam się uczyć, rówież panowania nad gniewem. I udało mi się. Nie robiłam wyrzutów, nie musiałam pisać smsa co 5 minut, jak był w pracy to był - jak musiał zostać dłużej,też to rozumiałam. Każdy z nas miał swoje życie poza tym wspólnym - ja wychodziłam do klubów, on z kolegami. Nigdy nie było to problemem, bo sobie ufaliśmy. Mieliśmy podobne poglądy, byliśmy oprócz bycia parą naprawdę dobrymi przyjaciółmi, którzy uwielbiają razem spędzać czas. Ale stało się. Mija 6 tygodni, od kiedy powiedział mi, że mnie nie kocha. Że to się wypaliło. Chyba łatwo się domyślić, że diametralnie się zmieniłam - z wyluzowanej dziewczyny, która żartowała i się śmiała,stałam się zapłakaną desperatką, która robiła wszystko żeby tylko go odzyskać. Naprawdę. Nie sądziłam, że kiedyś będę do tego zdolna, ale faktycznie go błagałam, groziłam, krzyczałam... to nie jestem ja, on to wie. Muszę przyznać, że naprawdę zachowuje się dobrze, próbuje mi pomagać, rozmawia ze mną, ale to sprawia, że czuję się jeszcze gorzej. Ale z drugiej strony - jak ze sobą nie rozmawiamy, to jest mi jeszce gorzej. Napisałam mu maila, w którym napisałam wszystko co czuję. Powiedział, że płakał jak go czytał, bo dopiero zdał sobie sprawę, jak mnie zranił. Że naprawdę tego nie chciał, ale on nie tęskni i mnie nie kocha. Dodam, że jesteśmy naszym pierwszym poważnym związkiem. Mam 23, a on 24 lata. Nikogo przed sobą nie mieliśmy. Nigdy go też nie trzymałam na smyczy, nie traktowałam go jak dziecka, nie tresowałam, jak robi wiele dziewczyn Po prostu traktowałam go po partnersku, jednocześnie okazując dużo miłości. Dodam też, co jest ważne: w lutym całowałam się po pijaku z kimś, kto kiedyś był dla mnie ważny. On sam powiedział mi, że mam się do tego przyznać, bo wtedy zostaniemy razem. Jak mu nie powiem, to mnie zostawił. Powiedział też że wie, że po części to jego wina,że całowałam się z kimś innym, bo to był ciężki okres w naszym związku. Wtedy nie traktował mnie najlepiej. Ale za nic nie zwalam winy na niego! On sam po części wziął ją na siebie. Mówił mi, że od tego czasu trochę się zaczęło psuć, ale to nie jest główny powód naszego rozstania. Że po prostu mu się wypaliło, nie chce być w związku. Wiem, że spieprzyłam sprawę z tym pocałunkiem. Ale to była jednorazowa sprawa z kimś, z kim nie mam nawet kontaktu. On też nie był święty. Zachowywał się czasem okropnie, nasz związek momentami nie był kolorowy. Niczego tak nie pragnę, jak powrotu do niego. Znam masę historii ze swojego otoczenia, gdzie ludzie do siebie wracali. Ci, którzy byli swoim pierwszym związkiem też. Nic nie robię jak tylko płaczę i nie śpię. Nie mam na nic siły. Wszystko mi się zawaliło, dosłownie. Myślicie, że jest jeszcze szansa? Nie chcę go męczyć, po prostu tak bardzo chcę być z nim znowu. Proszę, pomóżcie. Naprawdę sobie nie radzę.
powiedział że mnie nie kocha